Lawenda z nasion... Początki

Jest luty. Miesiąc w którym powinniśmy zabrać się za hartowanie naszych nasion lawendy czyli stratyfikację. Wszelkie wskazówki w tym temacie zaczerpnęłam z informacji na stronie Lawendowe Pole oraz podczytywań artykułów i wypowiedzi w internecie. Nie będę tu pisała, że to wszystko to moja wiedza i doświadczenie. Jedynie podzielę się z Wami tym, co działo się z moimi nasionkami.

W Polsce znalazłam do kupienia tylko nasiona lawendy tzw. lekarskiej. Innych odmian w formie nasion nie ma, albo ja nie szukałam zbyt dokładnie :)

Z tego, co opisują znawcy lawendy, otrzymanie pełnowartościowej rośliny z nasion jest trudne i wiąże się z możliwością utraty jej pierwotnych cech - cech danej odmiany. Dlatego jeżeli chcemy posiadać w ogrodzie lub na plantacji inne odmiany, to musimy wesprzeć się sadzonkami ze sprawdzonych szkółek lub plantacji.

Ja zdecydowałam się na wysianie nasion, gdyż stwierdziłam, że nawet jeśli nie będą w pełni reprezentowały konkretnej odmiany, to miejsce się dla nich znajdzie. Plan zasadzenia lawendy przed domem jest do takich prób idealny. Tu będzie liczył się sam fakt posiadania lawendy a nie jej odmiana.

Zgodnie z radami ziarenka lawendy pomarły trochę w lodówce - tak ze 3 tygodnie. W kubeczku z piaskiem, lekko wilgotne i przykryte gazą.






Po trzech tygodnia z pomocą córki przygotowałam plastikowe doniczki do rozsady, wypełniłam ziemią do nasadzeń, wsypałyśmy ziarenka i czekamy... 

Jak widać poniżej wstępnie sadzonek powinno być sporo. Ile wykiełkuje zobaczymy. Liczę się oczywiście z tym, że w jednym pojemniku wykiełkuje kilka roślinek, wtedy będę rozsadzała je dalej.







 Mam nadzieję, że i Wy nabraliście ochoty na spróbowanie swych sił w wyhodowaniu lawendy z nasionek. W następnych wpisach będziemy Was informować o postępach :)

Trzymajcie kciuki :)

Ania







Komentarze